niedziela, 17 lutego 2013

Bon sejour a BXL

wpadł mi dzisiaj w ucho bardzo ciekawy kawałek muzyczny grupy Cake i tak jakoś od niego, trafiłem na jedno ze zdjęć archiwalnych i mnie natchnęło na kolejny wpis :D

Wiadomo, że mamy robale i że straszne z nas szwędaki, a do tego mamy mało wolnego czasu, jesteśmy niesystematyczni i niekonsekwentni (sick!) więc nasz blog będzie się charakteryzował zaburzeniami czasowo-przestrzennymi i opisywane wyjazdy nie będą miały nic wspólnego z chronologią!!

Jeśli ktoś tu przez przypadek trafi i jakimś cudem się zainteresuje tym co wyczyta, będzie musiał się niestety uzbroić w cierpliwość w oczekiwaniu na więcej.
No i przepraszam jeśli najdzie mnie wena na wariacje językowe ... ale ten model tak już ma :D

A oto wspominane zdjęcie z 6-tego listopada 2011 roku. Miejsce Brussel lub jak kto woli Bruxelles.

... I want a girl with a short skirt and a lonnnnng.... lonnng jacket...

Powód wyjazdu: znajdowaliśmy się akurat w okolicy (150km na północ) i naszła nas ochota na pyszne Gofry. Z tego co wiem to istnieją dwa rodzaje gofrów: gofry z Liege zwane belgijskimi i drugie ... nie wiem skąd :P


osobiście wolę te z Liege - są bardziej chrupiące i słodsze :D
Po zaspokojeniu pierwotnych żądz, nadszedł czas na to co rozwija sie w każdym społeczeństwie, które napełni swoje żołądki do syta; zabytki, kultura, sztuka, zwiedzanie i szwędanie sie w tłumie.

Pasaż św. Huberta (Galeries St-Hubert)

Jedna z wielu ulic, na której można zjeść dobre muszle.

Zgromadzenie żonglerów na placu Grand Place.
Jak widać na załączonym obrazku, pan w czarnej bluzie podjada swoje rekwizyty
 - zielone jabłka są ponadgryzane :)


C'est moi na Wielkim Placu

Zusammen na Wielkim Placu, a w tle Ratusz (Hôtel de Ville)

Serce się już raduje od nadmiaru zabytków więc nadszedł czas na coś dla ... oka :P

a teraz jeszcze coś dla facetów :D

Kwaki, i wcale nie chodzi o te na mojej głowie - belgijskie piwo górnej fermentacji, warzone od 1791.

... no dobra dla babeczek też coś się znajdzie 


Trochę się nam tam wzięło było przedłużyło i się zaczęło ściemniać. 
Nie koniecznie od nadmiaru piwa ;)

Dom króla (Maison du Roi)

Wieża Ratuszowa.
 
To samo co powyżej, widziane z oddali z Place de l'Albertine


- że co, niby mamy wracać już do domu? - mówię ja

- no dobrze, no to jeszcze jedna fota ...

... albo dwie - mówi żona

a teraz follow me, wracamy do domu!

 Za co lubię wracać do Brukseli? 
  • za jej klimat i różnorodność
  • za ciekawą architekturę
  • za to, że można spotkać tu turystów z całego świata. 
  • że można się do woli nasłuchać francuskiego, (w którym potrafię zamówić jedynie piwo i to w liczbie maksymalnie do trzech sztuk na raz ;) )  bez obawy, że jak dojdzie do konfrontacji z mieszkańcami, to się wyłożymy na jego nieznajomości.
  • za mój ulubiony, a tutaj wszędobylski język hiszpański
  • za styl i sposób bycia jej mieszkańców
  • a nade wszystko za przepyszne Gofry z Liege :D 

No i na koniec zdjęcie na widok którego robi mi się ciepło na duszy...
 bo mam zawsze wrażenie iż zaraz spadnie pierwszy, obfity śnieg. 

Taka aura panowała zawsze we Wrocławiu tuż przed pierwszym i długo wyczekiwanym śniegiem :)

sobota, 9 lutego 2013

W sumie to o co chodzi z tymi robakami?

... tego to nawet najstarsi górale nie wiedzą, ale jakoś się tak złożyło, że przez trzydzieści lat życia, to się ich tyle w pewnej części ciała nazbierało, iż nie dają nam na niej spokojnie w jednym miejscu usiedzieć i nas ciągle przed siebie pchają. Z drugiej strony praca jaką wykonuję nie skłania do osiadłego trybu życia i siedzenia na przysłowiowej .... ojcowiźnie. Bliżej nam do Nomadów lub innych Tuaregów.

Obie te rzeczy powodują, że życie nasze, zwłaszcza od wyjazdu do Australii na początku 2012 roku, nabrało tępa i kolorytu. Często wracając do zdjęć z podróży, a przy okazji buszując po innych blogach podróżniczych, naszła nas ochota na pokazanie i opisanie czegoś od siebie.

Cała sprawa blogowa zaczęła się wyjazdem na Antypody. Niby wszystko fajnie i tematów wiele ale niestety aktualizacja bloga, z powodu braku czasu wolnego, samozaparcia i samodyscypliny, do najbardziej wzorowych się nie zalicza. Mimo wszystko zapraszamy do lektury.

Pomijając uchybienia z naszej strony, liczymy na to, iż jeśli kogoś nasze wynurzenia w jakiś sposób zainteresują, to od czasu do czasu, będzie z nadzieją i wyczekiwaniem na kontynuację, na naszego bloga zaglądał :P

Z góry wielkie 'SORY' jeśli kogoś rozczarujemy lub sprawimy, że go ciekawość zeżre :)

Mimo robaków tu i tam potrafimy się wciąż uśmiechać :)